Dmuchany pałacyk radości

Na oko 20 małych człowieczków. Wbiegają na górę i zjeżdżają w dół. W kółko. Lubią to. Wydają odgłosy zadowolenia i frajdy. To jest moment, który trwa wiecznie, to jest do zamknięcia atrakcji i wypuszczeniu powietrza z pałacyku.
Kiedy przypomnę sobie ludzi z komunikacji miejskiej, wgapionych w telefony ze znudzoną miną, rozumiem, że jako cywilizacja coś po drodze gubimy. Coś kluczowego.
I nie chodzi o to, że dorośli ludzie muszą się jakoś utrzymać, więc idą do pracy i nie mogą się już tak bawić.
To kwestia atmosfery, o którą ktoś się troszczy lub nie. Kwestia zadbania o takie rzeczy jak dmuchany pałacyk dla dzieci. Bo tego potrzebują w danym miejscu. A dorośli potrzebują czegoś innego. Coś, o co przeważnie nikt się nie troszczy, a czego brak kończy się uzależnieniami i samobójstwami, również wśród dzieci.